A tak
Przed domem….
Czy to nie jest Las Vegas?
Gazebo
i zaczęłam w domu…….
Dzisiaj na leżak przyszedł do mnie pasikonik "malutki". Na leżak, bo małżonek zadzwonił z Hondurasu.. i, żeby go usłyszeć musiałam usiąść. Ale wciąż mam nadzieję, że ktoś mnie odwiedzi. Pasikoniki są przyjazne...
Nie myślcie tylko, że mam czas leżeć. Jestem przecież "zarobiona" (Wiesiu pamiętasz). W sobotę godzina na leżaku, a w niedzielę 1,5 na plaży. Jak to wszystko ma się pod nosem, to…. To tyle razy co byłam
A propos, zderzyłam się w morzu z gigantyczną meduzą. Nawet jeszcze nie wiem, czy one tu parzą. Ktoś wie? Nic mi nie było. Gigantyczna tzn 40 cm. Zdjęcia meduzy nie mam. Nawet się nie spodziewałam, że mogę coś takiego spotkać na swojej drodze.
U mnie już ciemno, ale wciąż wcześnie. Z miejsca gdzie piszę widać mój ogród nocą.
Fajnie:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz