Kościół św. Stanisława
A w środku jest tak:
Nie więcej iż 50 osób!-Pamiętacie? Msze tylko dwie. Sobota 17.00 i niedziela 18.00. Spowiedź po hiszpańsku- coś dla mnie…:). No może- zaczęłam lekcje hiszpańskiego od dzisiaj..Jak to naprawdę wyglądało- o tym za chwilę..Wspomnę tylko, że na "cafe de la lecze" osoba, która mnie wprowadzała w środowisko charytatywne, po przedstawieniu mojej skromnej osoby, mówiła "Edyta nie mówi po hiszpańsku". Ile razy to słyszałam - to dodawałam "Yet". Zobaczymy..
Pozostałe zdjęcia Altos de Chavon nocą poniżej. Obiecuję też zdjęcia w dzień. Obiecuję zakochacie się w tym miejscu.
A na dodatek zrobiłam przez szybę zdjęcie salonu Roberta Garcia (tego z Florydy mistrza- podobno). W tym tygodniu muszę się tam wybrać ( Panie Darku, Pani Wiktorio trzymajcie kciuki- jestem przerażona!) Ale salon wygląda super..
Wracając do mojej lekcji hiszpańskiego, zaprosiłam lektorkę do ogrodu i co się okazało, że mam dwie papaje i na dodatek pełno rosnących owoców, awokado, które już jest po owocach, ale w przyszłym roku..mniam, mniam i oczywiście pełno kokosów z palm. Spróbowałam od razu i okazało się, że mleczko z moich kokosów jest lepsze niż to na Kubie i na Bali (bo moje?)
Z bardziej dojrzałego zjadłam miąższ . Był mięciutki..
A jutro jeszcze, z bardziej dojrzałego kokosu będę z Viven gotować. Tylko nie wiem co? rozmawiam z nią po hiszpańsku- sami rozumiecie. Język migowy. Viven prowadzi mi dom. Do ogrodu i basenu mam Armando (Monika tak - czuję się jak w filmie…)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz