20 maja Zosi szkoła -Abraham Lincoln School w La Romanie celebrowała otwarcie wystawy prac uczniów w Altos de Chavon -w miasteczku, wiosce artystów. Znalazłam tam trzy prace Zosi. Brawo Zosiu (zaczynam pisać jak miejscowi tutaj).
Najładniejszy kapelusz (Zosi był drugi)
Nagrobek Fridy Kahlo - musiałam, uwielbiam jej prace..
Musiałam sobie zrobić z nią zdjęcie...sorry...jak zwykle fatalne....ale jak napisała w swojej książce Garance Dore "Love Style Life" : Dziewczyna może cudownie wyglądać na zdjęciu, ale w realu tylko tak sobie- albo na odwrót:brzydko na zdjęciach, a wspaniale w życiu codziennym. Jeden procent z nas wygląda pięknie w obu przypadkach, a to dlatego, że na świecie nie ma sprawiedliwości..............i tego się będę trzymać![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghJ6oT_4GPwn8LHUwqNRqKGC-zcln4fQLYZ6VbFaLkE1VvbKNwozZkOwBIyAjrRIPx8Cl95gktz2GAVClPCkQDUKanhjh2xqQhyl1FE32C4pKusZR69eCec0BlRLVcsJQU2SFpdPLIrds/s320/IMG_2018.JPG)
Niesamowite..Tak naprawdę, gdyby nie nauczycielka z Anglii i jej pasja- te dzieciaki, nawet by nie wiedziały do czego są zdolne. Wyciska z nich wszystko..Zajęcia z Art są dla nich koszmarem. Na wywiadówkach największe kolejki rodziców są do niej. Ciekawe..
Ale ...pod szkołą można też na boisku szkolnym zobaczyć kozy dyrektora szkoły. Zosiu sorry (znowu robię Ci porutę).. Mama koza weszła na ławkę...Trochę edukacji nie zaszkodzi...:)
Będąc na otwarciu wystawy, opuściłam kolację w restauracji na plaży (mojej ulubionej w Casa de Campo i obecnie ulubionej Karoliny) przygotowaną przez Fernando Arellano- znanego kucharza z 2 gwiazdkami Michelin. Kuchnia Hiszpania-Majorka. Mniam Mniam. Moja przyjaciółka cały czas wysyła mi fotki z 7 dań. A propos na kolację- 7 dań? No, ale czego nie robi się dla dobrego jedzenia? Kucharz na zdjęciach wychodzi lepiej, niż w rzeczywistości. W środę rano miałam "przyjemność" być z nim na siłowni.
Zawsze stoimy przed wyborami..Jeszcze jedna rzecz: Dzisiaj Julia ( z Austrii, mieszka na wyspie 6 lat) chyba chciała mnie przestrzec przed moimi wyprawami samotnie za miasto...i opowiedziała mi przygodę (tragedię z mojego punktu widzenia) jej znajomej dominikanki, która oczywiście była zbulwersowana zachowaniem rodaków. ..Posłuchajcie...
miała wypadek samochodowy za miastem z dachowaniem. Samochody przejeżdżające zatrzymywały się, ale tylko po to, żeby sobie coś zabrać. Nikt nie udzielił jej pomocy przez parę godzin, a w między czasie została pozbawiona wszystkiego. "Okradziona do cna". Szkoda tylko, że nie zabrali dachu samochodu, bo mogła by się wydostać wcześniej z zmiażdżonego pojazdu..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz