W życiu nie przypuszczałam, że na Dominikanie będę obchodzić dzień świętego Patryka. A proszę....Jatha, jedna z moich nowych znajomych ma męża z korzeniami.....i na dodatek jest amerykanką, a tam podobno bardzo hucznie obchodzi się dzień św. Patryka.
I przytrafiło się (jeszcze nie ślepej) kurze ziarno..:)
Tak wyglądały przygotowania
A oto dom gospodarzy
I tylko niektórzy goście (wstawiłam tylko tych, z którymi "dałam" sobie zrobić fotkę). Było nas 50. Jak zwykle przesadzam..42..
Do zobaczenia w Polsce. Za chwilę jadę na lotnisko. Wielkanoc w domu. Tylko, który dom jest teraz moim domem? Gdy wracam do Lubonia- mówię jestem w domu, gdy wracam do Casy de Campo też mówię nareszcie w domu. Tata mój czasem o mnie mówił "powsinoga". I chyba miał w tym trochę racji. Ale dom dla mnie jest tam, gdzie czuję się jak w domu....
Życzcie mi dobrego i spokojnego lotu.
P.S. Już się cieszę na wszystkie spotkania....przy winku i nie tylko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz