niedziela, 10 kwietnia 2016

orphanage

Mam bardzo mieszane uczucia....
Pomagałam dzisiaj moim "nowym" koleżankom  zająć się dzieciakami z domu dziecka (przedział wiekowy 3- 19 lat, przy czym 19-latki pomagają już, czytaj pracują w domu dziecka, jeżeli nadal chcą tam mieszkać lub przyjeżdżać z collegu na weekend do tzw domu). Oczywiście większość z nich po raz pierwszy była dzisiaj na plaży. Smutne. Nie zabrałyśmy ich na plażę miejską, bo żadna z nas tam by nie przeżyła.  Zbyt niebezpiecznie i na dodatek brudno... A więc, gdzie te "biedne" dzieci były - na jednej z najekskluzywniejszych plaż w tej okolicy. Potem miały lunch w villi Casa de Campo......i jak to się ma do rzeczywistości, codzienności tych dzieci. Generalnie płakać mi się chciało....Ciekawe czy widziały spojrzenia ludzi "co one tutaj robią?, ciekawe czy czuły się jak "małpki w klatce"?....A może to ja jestem przewrażliwiona.....może z czasem będzie to też moja rutyna....do wszystkiego przecież można się przyzwyczaić!!!! Oby nie..


Starszych nawet nie fotografowałam. Nie śmiałam..Maluchy cieszyły się, że ktoś chce im zrobić zdjęcie
Tutaj jestem z Jarlien z Holandii i Carlą z Puerto Rico





Trochę się wstydzę....


Fajne dziewczynki...

Potem inne znajome przyprowadziły grupę chłopców z domu dziecka. Tak dla niektórych wygląda sponsoring i zabijanie sumienia.....Oczywiście nie dla wszystkich. Niektóre kobiety mówią o nich moje dzieci, mam 9. Na początku byłam zbita z tropu, co znaczy moje... Teraz wiem..to ilość dzieci, którymi się zajmują i uważają za swoje..Znam taką - KoKo -poświeciła się dzieciom z domu dziecka i dla tej miłości zostawiła męża, który obecnie mieszka w Dubaju.....


A teraz z innej bajki- ostatni mój deser tutaj. Zrobiła go Vivian, a nazywa się - habicuelos con dulce.
Raz wystarczy....jest płynny (smaku nie jestem w stanie określić, te czarne punkty to ziele angielskie, a oparty jest na czerwonej fasoli- jak deser z czerwonej fasoli ma smakować?) . Nie moje klimaty. Zjadłam przez grzeczność. Zosia nawet nie spróbowała- tak myślę. Wygląd odstrasza

Za to, to są moje klimaty. Wczorajsza kolacja..kalmary, małe ośmiorniczki i krewetki..




Mango rośnie w moim ogrodzie. Czekamy....
Te owoce co spadły..dojrzały w kuchni ..i smakują... Czerwiec- to ich czas- Asiu zerwiesz sobie z drzewa, bo chyba nadal się do mnie wybierasz w czerwcu... 


 A tutaj naprawiam świat na śniadanku. Tym razem tylko z Marisą jak zwykle "cafe @ czat"- piątek godzina 10.00 Creme La Romana. zapraszam....Co jem? Kawę z mlekiem i sok... Croissanta nie mogę..bo zostaje ze mną na dłużej w formie cellulitu...
Marisa (widzicie, że jest dużo młodsza i na dodatek z Hiszpanii, co oczywiście tłumaczy jej temperament) stwierdziła, że pójdziemy w tym tygodniu (nasi mężowie w Europie) do klubu, na dyskotekę (jeżeli nadal się tak mówi). Tylko klub w Casa de Campo  (nazywa się  Genesis) jest otwarty od 11 PM. Jak ja dożyję do takiej godziny? Jestem już po półmetku (co złośliwsi- powiedzą ..od dawna). Marisa namawiając mnie  dodała -"podobno w czwartki muzyka lat 80" - cieszyć się , czy płakać? No taka stara -to nie jestem...Chyba inną muzykę preferuję.
Pa
A propos:
Świat nie przestanie istnieć jeśli powiem coś głupiego...

niedziela, 3 kwietnia 2016

Isla Catalina

A dzień miał być leniwy..
"Niestety" pijąc poranną kawę ..w łóżku,..... Asia dała mi jasno do zrozumienia, że właśnie wraca z nart,  z Kasprowego jak się domyślam (chyba tylko tam śnieg jeszcze leży).  Pomyślałam "nie mogę być tak leniwa, coś zrobię". Na narty nie pójdę ale...Popłynę na Isla Catalina. Telefon szybki na plażę, z pytaniem, czy meduzy oblegają tę małą wysepkę (już raz próbowałam tam płynąć, ale niestety meduzy (parzą)  zawitały na tamtejsze wody)?. Dzisiaj - Nie ma meduz!!!!!- usłyszałam.
Płynę więc...


Zanim ruszyliśmy

Łódka gnała....Nawet moja Zosia zapytała, czy aby na pewno jest stabilna. Woda zalewała 
pokład.....no czasami

Mam wiatr we włosach... Czuję, że żyję..:)

Przy brzegu stara opuszczona łódka, ale chyba nie pamięta Krzysztofa Kolumba

Dobijamy

25 minut szybką łodzią i jesteśmy.

A to już zdjęcia z wyspy:












Długa plaża






Na wyspie jest naturalny park. Ok 0,5 km można spacerować między zielenią charakterystyczną dla tej wyspy. Pełno kaktusów. Nic nie chce rosnąć, bo za dużo soli. Trochę zwierzątek. Straszą, aby patrzeć pod nogi - bo węże...











Można też nurkować z rurką, właśnie w tym miejscu
Dzięki Asiu ......
PS
Nart to Ci nie zastąpi....ale jakaś odmiana Ci się przyda.