Ostatnio żyliśmy tutaj na wyspie w strachu. Powiało grozą jak okazało się, że w szalonym tempie zbliża się do nas huragan Matthew. Na dodatek zbliżał się do Dominikany od strony, która zawsze w przeszłości czyniła straszne spustoszenia w rejonie, w którym mieszkamy. Możecie więc sobie wyobrazić jak każdy każdego "nakręcał'. O niczym innym nie dało się już rozmawiać. Ostatecznie......Siła huraganu była straszna, ale dzięki prędkości wiatru trochę go ściągnęło poza Republikę Dominikańską. Na Dominikanie największe spustoszenia zrobił w Haiti. W La Romanie i okolicach mieliśmy straszne burze i mocne ulewy deszczu. Tym razem mój dach wytrzymał nawałnicę. Nie kapało nam na głowę jak ostatnio (zrobiliśmy remont dachu). Jedną noc co prawda miałam straszną. Myślałam, cały dach porwie wichura, cały się ruszał. A na dodatek byłam sama z Zosią. Sławek "przeczekał" huragan w Puerto Rico.
Casa De Campo leży na wzgórzu, a więc także nie pływaliśmy jak inne okolice...za to, to co działo się w mieście.....zobaczcie sami
Z samochodu fotka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz