poniedziałek, 13 marca 2017

Edzia na cruise Costa Favolosa




Ludzie dzielą się na tych co lubią spędzać czas na cruise i ten sposób zwiedzania świata  i tych, którzy nie. My właśnie postanowiliśmy spróbować.......i wybraliśmy rejs po Karaibach. Wygodny, bo check in jest co tydzień w La Romana, 15 minut od domu. Statek nazywa się Costa Favolosa i ma 12 pięter w górę. Ogromny...Taki pływający blok...:(

W środku urządzony po amerykańsku. ..Dla mnie przypomina stare hotele w Las Vegas..
Windy w środku

Nasz apartament duży ( jak na statek) z tarasem na zewnątrz. Wybór pokoi jest różny, ale należy się spodziewać, że  pokój bez tarasu przy niskich sufitach może prowadzić do klaustrofobii  i depresji. A tego nie zalecam na wakacjach.
Codziennie w pokoju czekają na nas owoce i szampan...
Jedzenie i napoje zależą od wybranej opcji. Na cruise jest wiele restauracji, ale zdecydowanie polecam restauracje nie all inclusive.

Dzień pierwszy- Dominikana, La Romana
Znamy nasze okolice, a więc zostaliśmy na statku i rozpoczęliśmy zwiedzanie cruise. Poza tym każdy musiał przejść krótki kurs zasad bezpieczeństwa. Było co robić.
Już po szkoleniu 

Miłe zaskoczenie w pierwszym dniu. Bar z muzyką na żywo - piano bar. Już wiem, gdzie codziennie będę spędzać wieczory. Tego mi brakowało.
Piano bar


Dzień drugi- St. Kitts, Port Basselerre
W nocy płyniemy. Dzień mamy na zwiedzanie nowej wyspy. 
Acha...Połowę nocy nie spałam. Trzęsło...
St. Kitts jest byłą kolonią angielską, a więc ruch na drodze jest lewostronny i językiem obowiązującym jest angielski. W porcie wzięliśmy taksówkę i pojechaliśmy zwiedzić fortecę z XVII wieku, obecnie zabytek UNESCO.


Plaże na St . Kitts są przeważnie z czarnym piaskiem z powodu wulkanu, ale słynna plaża Friar's Bay z restauracją Carambola ma żółty piasek. Plaże na Dominikanie znam ładniejsze..
Plaża Friar's. Widok z restauracji Carambola.
Restauracja Carambola, polecana w przewodniku- jedno wielkie rozczarowanie. Jedzenie dla otyłych Amerykanów. Kolejny przykład, kiedy nie należy bezgranicznie wierzyć przewodnikom. Czasem lepiej zapytać miejscowych.

W drodze na plażę mijaliśmy małpy. Żyją sobie tutaj na wolności i nie są niebezpieczne.

Po plaży i lunchu zwiedzanie miasta. Od razu rzuciło nam się w oczy, że miasto czyste w porównaniu do miast na Dominikanie. Bezpieczne. Nadal na St. Kitts jest kara śmierci.
Port Zante i sławne tutaj sklepy z diamentami...

A wieczorem - po raz pierwszy na rejsie - kasyno. Coś dla Slawka.


Dzień trzeci- Antigua, St. John's
Kolejna wyspa i kolejna taksówka po wyspie. Tym razem celem był Nelson's Dockyard na drugim końcu wyspy. Przeciwległy koniec wyspy znaczy 30 -40 minut jazdy samochodem. Port ten z XVII wieku jest nadal miejscem bardzo ważnym dla miłośniów jachtów. Co roku od grudnia do maja przypływają tutaj jachty z całego świata na annual Boat Show i Sailing Week Regatta. 

Miasteczko St. John's bardzo urokliwe. Wogóle Antigua bardzo mi się podobała. Czysto, kolorowo, bezpiecznie. Tylko znowu ruch lewostronny, kolejna była kolonia brytyjska. Plaże wszystkie mają biały piasek ( a więc możecie sobie wyobrazić kolor wody), różowy jest na Barbudzie. Barbuda wyspa obok, która należy do tego samego kraju- Antigua i Barbuda.
St. John's
Nasz port. Widok ze statku
Roślinność też piękna..

Dzień czwarty- Martinique, Fort-de-France
Znowu trzęsło w nocy.     A w dzień...
Padało....Czasem i tutaj mamy taki klimat. Temperatura oczywiście 25C, ale od czasu do czasu "kapuśniaczek". Plaże pewno fajne, ale odpadły przez pogodę.
Martinique jest francuską wyspą, a więc językiem urzędowym jest francuski. Daliśmy radę.. w mieście są punkty informacyjne, w których mówią po angielsku :)
Pojechaliśmy zobaczyć katedrę - Saint Louis Cathedral. Gotycka katedra.....piękna, ale jak mam wybierać ...dla mnie każdy kościół Rzymie wygląda piękniej

Co jeszcze fajnego w mieście?
Market - zbudowany po raz pierwszy w 1901. Fajny klimat.

A samo miasto wygląda tak..

Biblioteka....ciekawa


Na cruise jest siłownia....musieliśmy spróbować.....

Zapomniałabym prawie o SPA na cruise..i ku mojemu zdziwieniu najlepsze w moim życiu, Ritz na Bali, Malediwy ...nie umywały się do tajki Raquel. Nigdy jeszcze nie miałam tak profesjonalnego masażu leczniczego....spróbowałam kilka razy. Muszę oddać " the best in my life".
Czekam w holu Samsara SPA
Za chwilę zaczynamy


Dzień piąty- Guadeloupe, Pointe-A-Pitre
I znowu ten francuski, gdyż Guadeloupe jest częścią French Antilles, dzieli się na Grande - Terre i Basse -Terre. Od rana "kapuśniaczek", ale zanim się zebraliśmy, słońce się pojawiło. Nurkowanie na rafie odpada, tylko 25'C, ale podobno rafa  jest piękna. Co tu robić? Najprościej taksówką w głąb wyspy. Miasto Pointe-A-Pitre najmniej przypomina karaiby. Wręcz powiem brzydkie, bardzo dużo blokowisk. W przewodniku polecali małą wioskę nad morzem Port Louis. Jedziemy...

Miejscowość ta znana jest z surfingu. Surferzy mają tutaj raj. 
Sama miejscowość klimatyczna, biedna, ale z dużym potencjałem. Niestety nie pamięta już swoich czasów świetności.

Co mnie najbardziej urzekło? Chyba są na całym świecie....krasnale...


Po drodze zrobiłam zdjęcie cmentarza. Mijaliśmy wiele podobnie wyglądających.
Cmentarz

Dzień szósty St. Maarten, Philipsburg
Wyspa jest podzielona na dwie części francuską na północy i holenderską na południu. Philipsburg jest głównym miastem części holenderskiej. I muszę szczerze przyznać, że......to była najfajniejsza, najpiękniejsza wyspa ze zwiedzanych. Taksówką pojechaliśmy między innymi na słynną plażę Maho Beach. Z czego słynie ta plaża? Zobaczcie poniżej
Lotnisko zaczyna się przy plaży, wszyscy robią sobie fotki z lądującymi lub startującymi samolotami. Najciekawsze wrażenia są jak duże samoloty lądują. Wszystkie plaże na St. Maarten są piękne z białym piaskiem. W części francuskiej nie byliśmy, ale mogę sobie tylko wyobrazić, że tak jak wszystkie tutaj karaibskie francuskie wyspy, jest duuuuużo gorsze.
Miasteczko Philipsburg wygląda tak
Wracamy
Więcej zdjęć będzie ......